Po koncercie...
Komentarze: 5
Mówią że muzyka łagodzi obyczaje... Pobudza do snucia refleksji... Cóż to co usłyszałem zobaczyłem na tym koncercie uświadomiło mnie w tym że tak też jest w rzeczywistości. Ciemna sala pelno stolików na nich palące sie świece na w powietrzu zawiesina pary wodnej bo chłopaki troche przegeli z wytwornica pary i zrobili istną saune ale to w sumie miało swój urok.. Jakos tak wyszło że pojawiłem się tam pierwszy ale po jakims czasie zeszło się więcej ludu... Cóż wyglądało na to że z mojej szkoły to byłem tylko ja... reszta to było grono po studenckie znajomi Stefka i jego żony ze studiów no i wogóle masa sudzi sporo starszych odemnie cóż na początku troszkę się nie mogłem w tym gronie odnaleźć w sumie to byłem tam sam nikogo poza stefanem i jego żoną z tamtąd nie znałem ale w sumie nie poszedłem tam poznawać nowych ludzi choć i to się udało.Koncert zaczęli od szybkiego kawałka co by troszkę rozgrzać publikę... Ale potem zaczeli grać kawałki które potrafiły ruszyć człowieka za serce... Nie wiem może to ten klimat jaki byłe w tej sali... może te świece... a może i ta balladka którą grali... Nagle jak za machnięciem różdzką wróciły wspomnienia... Cóż cała impreza skończyła się jakoś przed 22. Dojechałem do domu i.... Ciemny pokój paląca się świeca.. odsłonięte rolety i czyste niebo pełne gwiazd... Zupełnie jak tych pierwszych wakacji nad morzem co siedziałem na balkonie gdy ona się kąpała... sam z gitarą i spoglądałem w Gwiazdy....Nie wiem myślałem że to się skończyło.... Ale nie.... Brakuje mi jej i to bardziej niż kiedykolwiek...Kocham Ją.... Boże cały świat bym do góry nogami wywrócił żeby ją odzyskać... żeby wróciła....
Niektóre rzeczy się zmieniają, a niektóre nie....
Dodaj komentarz